sobota, 1 października 2011

Obcasy, perły i namalowany uśmiech.

Zmyłam makijaż wraz ze sztucznym uśmiechem (bo na taki tylko mnie dzisiaj stać), związałam włosy, założyłam za dużą koszulkę, wzięłam łyk herbaty i jak co wieczór stałam się w stu procentach sobą . Nie chodzi o to że udaję kogoś kim nie jestem ale gdy jestem sama mogę się pomartwić problemami i jeśli zaszklą mi się oczy nie muszę nikomu tłumaczyć dlaczego. Paznokcie znów nabierają ciepłego koloru ... tak to czerwony . Ale na dzień dzisiejszy to nie ma większego znaczenia.


Ostatnie dni są dla mnie trudne, ale myśl że za dwa tygodnie ma przyjechać Justin (chłopak którego poznałam w to `muffinowo-jagodowe lato`) jest bardzo pocieszająca. Obecność Becky jest dla mnie bardzo ważna i cholernie potrzebna. Muzyka na słuchawkach pozwala na chwilę oderwać się od wszystkiego. Po raz setny ten sam utwór, ale to nie ważne bo przecież tu chodzi o sens piosenki a nie o to że znam ją już na pamięć .






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz