Zjedzcie mi serce. Proszę . Jeśli jeszcze cokolwiek z niego zostało to je zabierzcie. Nie chcę go .! Ono tylko odzywa się nieproszone wtedy kiedy nie powinno . Próbuję uciszyć je już trzecim kubkiem kakao a ono nadal krzyczy. Budząc się rano mam zdarte gardło i zapłakane oczy od krzyku rozpaczy tego czegoś w mojej klatce piersiowej.Co wieczór przed snem modlę się do nieistniejącego Boga . Nie wiem czy o wszystko czy o nic . Często proszę o to bym mogła kolejny raz udać, że się uśmiecham. Bym potrafiła nie uronić łzy. Bym była w stanie powstrzymać napływ myśli gdy ktoś pyta o przeszłość. Ale jedyną rzeczą, o którą modlę się co noc jest to, bym oderwała się od tego co było..
Kręcę się w karuzeli zwanej życiem. Bawię się w zabawę,o której jeszcze nie wiesz. Jeśli mnie kochasz to zostajesz do końca. Jeśli nie kochasz to wypadasz. Jeśli wypadniesz nie będziesz mógł wsiąść jeszcze raz. Chyba że w jakiejś zasranej loterii wygrasz zapasowy `bilet wstępu`. Możesz też za wszelką cenę walczyć. Moja karuzela a raczej serce lubi ustępować. Ale przez to chyba się trochę psuje bo znowu wypadasz a mnie to rani. Za każdym razem. Kiedyś się rozpadnę. Na milion kawałków. Na tysiące części. Więc uważaj gdy wsiadasz bo właśnie przy tym okrążeniu mogę nie wytrzymać i zatrzymać bieg tej pieprzonej karuzeli. `Jestem jak ślepiec który odzyskawszy
wzrok obudził się w próżni pełnej luster widząc tylko samotność.`